Analiza

Jaki wyrok można uzyskać w sprawie „frankowej”?

Wygrywając z bankiem w sądzie można spodziewać się: 
  • stwierdzenia nieważności umowy kredytu (więcej informacji poniżej);
  • tzw. „odfrankowienia” kredytu, tj. usunięcia CHF z umowy z mocą wsteczną już od dnia podpisania umowy, z pozostawieniem niskiego oprocentowania LIBOR (więcej informacji poniżej).
Obydwa rozwiązania są dla kredytobiorców korzystne.
 
Dla kancelarii prawniczych wygodniejsze jest stwierdzenie nieważności, gdyż prawie wszystkie z nich nie posiadają żadnego własnego ekonomisty (my zaś posiadamy własnych ekonomistów, dlatego bez przeszkód prezentujemy sądowi możliwość zastosowania każdego z tych rozwiązań).

 

Co to znaczy „unieważnienie umowy”?

Unieważnienie umowy (a ściślej: stwierdzenie nieważności umowy) oznacza, że umowę traktuje się jako nigdy nie zawartą.

Sąd orzekając, iż umowa jest nieważna, po prostu dokonuje prawnej oceny dokumentu nazwanego "umowa kredytu" i w wyniku tej oceny stwierdza, że są to bezwartościowe kartki papieru. Umowa niejako upada.

Nieważność umów jest normalnym zjawiskiem, o którym studenci prawa uczą się już na pierwszym roku czytając o pradawnym prawie rzymskim. Tak jak dwie osoby nie mogą zawrzeć umowy sprzedaży księżyca (bo to sprzeczne z prawem), tak samo bank nie może konstruować umów sprzecznych z prawem - zarówno w pierwszym, jak i w drugim przypadku, umowa może być uznana za nieważną, mimo że na dokumencie widnieją podpisy.

Sąd nie tylko stwierdza, że umowa jest nieważna, ale nadto nakazuje bankowi, aby bank zwrócił swojemu klientowi wszystkie "raty", które pobrał od klienta (skoro okazuje się, że w sensie prawnym nigdy nie było kredytu, to wszystkie pobrane przez bank "raty" były pobrane bezprawnie i powinny podlegać zwrotowi).

Czy „odfrankowienie” kredytu jest przewalutowaniem?

Niektórzy tak potocznie mówią, ale to jest mylące sformułowanie.  

"Odfrankowienie" to działanie sądu z mocą wsteczną (ochrona konsumenta działa wstecz) wprawdzie utrzymujące umowę (czyli inaczej niż unieważnienie), polegające na całkowitym wycięciu z umowy franka szwajcarskiego ze skutkiem na dzień podpisania umowy.

Jeśli zatem kredytobiorca dostał z banku wypłatę 300.000 zł, to należy uznać, że od samego początku posiada kredyt złotowy na kwotę 300.000 zł, ale oprocentowany niską stawką LIBOR (LIBOR nie jest prawnie związany z frankiem szwajcarskim, jego powiązanie może być tylko zwyczajowe lub ekonomiczne, ale dla przepisów chroniących konsumenta to nie ma znaczenia)

Skoro w tak "sądowo obciętej" umowie nigdy nie było franka szwajcarskiego, to nigdy zadłużenie nie mogło wzrosnąć. Jeżeli zatem ten wypłacony kredyt bank przeliczał sobie na CHF, to jest to wyłącznie problem banku - takie przeliczenia bank powinien sobie wykreślić.

Natomiast przewalutowanie to czynność, którą nie zajmujemy się. To jest bowiem zgodne działanie banku oraz kredytobiorcy (zwykle aneks), w ramach którego strony zmieniają walutę kredytu (np. japońskiego jena na amerykańskiego dolara albo np. z euro na polskiego złotego). 

Owszem, przewalutowanie jest zjawiskiem, które również pojawia się u "frankowiczów", gdyż jest oferowane przez banki (bo jest korzystne dla banków). Bankowe przewalutowanie dla "frankowiczów" polega na utrzymaniu obecnego wysokiego zadłużenia oraz na jednoczesnym zatrzymaniu przez bank zawłaszczonych pieniędzy. W ramach przewalutowania banki wprowadzają do umowy oprocentowanie WIBOR (które w przyszłości wzrośnie i da bankom zarobić).

Gdybyśmy mówili, że wariant "odfrankowienia" jest "przewalutowaniem" kredytu, to wprowadzalibyśmy zamęt, bo jedno od drugiego różni się:

  • podmiotem sprawczym zabiegu (w wariancie "odfrankowienia" jest sąd, a w drugim wariancie jest bank);
  • zadłużeniem (w pierwszym byłoby to np. 300.000 zł, które co miesiąc spadało wynosząc obecnie np. 150.000 zł, a w drugim zadłużenie byłoby przeliczane na CHF i obecnie mimo kilkunastu lat spłaty wynosiłoby około 310.000 zł);
  • zawłaszczonymi przez bank pieniędzmi (w pierwszym wariancie bank musi zwrócić kredytobiorcy część każdej z rat, a w drugim wariancie bank zatrzymuje wszystkie pieniądze zarobione na wzroście kursu CHF);
  • oprocentowaniem (w wariancie odfrankowienia sąd pozostawia niski LIBOR, a w wariancie przewalutowania bank wprowadza WIBOR).

Czy mogę przegrać sprawę?

Aktualnie sądy rozpatrując sprawy konsumentów przeciwko bankom wydają korzystne rozstrzygnięcia co oznacza, że wyroki przeciwne zdarzają się stosunkowo rzadko. Zachęcamy do zapoznania się z odpowiedzią na pytanie "Jaki wyrok  można uzyskać  w sprawie „frankowej”?", a także z informacjami o uzyskiwanych rozstrzygnięciach w sprawach prowadzonych przez naszą Kancelarię w sekcji AKTUALNOŚCI.

Czy możliwe jest zawarcie ugody z bankiem w trakcie sporu sądowego?

W trakcie sporu sądowego strony mogą zawrzeć ugodę. W praktyce oznacza, że konsument może zgodzić się na zawarcie ugody jeśli otrzymał od banku propozycję zakończenia sporu w satysfakcjonujący sposób, tj. bez konieczności wydawania wyroku przez sąd, czyli wydania rozstrzygnięcia dotyczącego unieważnienia umowy kredytu, bądź jej „odfrankowienia”.

Co to jest „teoria dwóch kondykcji" oraz "teoria salda”?

Jedynym prawidłowym rozstrzygnięciem w przypadku unieważnienia umowy kredytu jest zastosowanie teorii dwóch kondykcji. Potwierdził to Sąd Najwyższy w uchwale z dnia 16 lutego 2021 roku sygn.. III CZP 11/20  rozstrzygając sprawę prowadzoną przez naszą Kancelarię także Sąd Najwyższy w uchwale (7) z dnia 6 maja 2021 roku sygn. III CZP 6/20.  Teoria dwóch kondykcji oznacza, że sąd zasądza na rzecz konsumenta zwrot pobranych przez bank „rat  kredytu” (w kwocie objętej żądaniem pozwu) niezależnie od tego czy konsument spłacił już bankowi w całości otrzymany na początku kapitał.

Natomiast, niedopuszczalna – ale bardzo mocno promowana przez sektor bankowy - teoria salda zakładała, iż w przypadku stwierdzenia nieważności umowy sądy mogły oddalać powództwo o zapłatę, skoro konsument nie spłacił jeszcze kapitału. Teoria ta została jednak odrzucona przez Sąd Najwyższy w uchwałach podjętych w 2021 roku, o których mowa powyżej.

 

Czy unieważnienie umowy kredytu wiąże się z wykreśleniem hipoteki na kredytowanej nieruchomości?

Tak, unieważnienie umowy kredytu prowadzi do usunięcia hipoteki, która dotychczas obciążała księgę wieczystą prowadzoną dla nieruchomości, będącej zabezpieczeniem dla spłaty kredytu. Natomiast aby wykreślić hipotekę, należy złożyć stosowny wniosek do sądu wieczystoksięgowego.

Czy prawomocny wyrok jest podstawą do rozliczenia z bankiem?

Tak, rozliczenie z bankiem następuje w oparciu o prawomocny wyrok, w którym sąd stwierdził nieważność bądź tzw.: „odfrankowienie” umowy kredytu. W wyroku tym, sąd uwzględniając żądania konsumenta zasądza kwoty podlegające rozliczeniu.  

Czy bank ma obowiązek wykonać wyrok wydany przez sąd?

Tak, każde prawomocne rozstrzygnięcie sądu oznacza obowiązek jego wykonania przez bank, czyli rozliczenia się z konsumentem. Jednocześnie przepisy prawa dają możliwość podjęcia działań z udziałem komornika w celu wyegzekwowania tego obowiązku, gdyby bank nie respektował prawomocnego rozstrzygnięcia, czyli odmawiał jego dobrowolnego wykonania. 
Bank w przypadku:
  • nieważności umowy kredytu powinien konsumentowi zwrócić wszystkie pobrane pieniądze,
  • tzw. "odfrankowienia” powinien konsumentowi wystawić nowy harmonogram spłat kredytu i zwrócić nadpłatę.

Czy unieważnienie umowy powoduje wykreślenie z historii BIK?

Tak, unieważnienie umowy kredytu prowadzi do wykreślenia zadłużenia dotyczącego kredytu „frankowego” z bazy danych Biura Informacji Kredytowej. Wykreślenie jest obowiązkiem leżącym po stronie banku. Natomiast konsument również może wystąpić ze stosownym wnioskiem o aktualizację tych danych.  

Czy skutkiem unieważnienia kredytu przez sąd może być utrata kredytowanej nieruchomości?

Skutkiem unieważnienia kredytu jest rozliczenie z bankiem wobec stwierdzenia przez sąd nieistnienia umowy. 
Natomiast w mediach coraz częściej pojawiają się różne pomysły banków, mające na celu zniechęcić „frankowiczów” przed występowaniem na drogę sądową. Jednym z takich „argumentów” jest przedstawianie scenariusza, że konsument zostanie pozbawiony kredytowanej nieruchomości w przypadku unieważnienia kredytu przez sąd. Ma to na celu wywołanie stanu niepewności u konsumenta, po to, aby odstąpił on od żądania stwierdzenia nieważności kredytu. 

Dlaczego bank wysyła każdemu klientowi wezwanie do zapłaty?

Banki obawiają się przedawnienia. Banki twierdzą, że muszą wysłać swoim klientom pisma, w którym żądają zapłaty, aby uchronić prawa banku przed przedawnieniem. Bez takiego pisma prawa banku wygasają.

Dla banku najgorszy jest bowiem scenariusz (a taki się zdarza), w którym po unieważnieniu umowy kredytobiorca może odzyskać od banku całość wpłaconych rat, a bank nie może odzyskać ani złotówki ze względu na przedawnienie (wtedy nie tylko eliminuje się kredyt "frankowy", ale dodatkowo bank pozostawia swojemu kredytobiorcy całość kredytu oraz całość rat).

Jedni prawnicy twierdzą, że bankom już przedawniły się wszelkie roszczenia, więc wysyłanie takich dokumentów to strata papieru. Inni prawnicy twierdzą, że w części spraw banki jeszcze nie utraciły swoich roszczeń, więc dzięki takim pismom banki mogą zdążyć przed przedawnieniem. Zarządy banków podjęły decyzję, że masowa wysyłka korespondencji jest tak tania, że warto ją rozesłać.

Czy bank pozwie mnie za "korzystanie z kapitału"?

Technicznie każdy może pozwać dowolną osobę z dowolnej przyczyny. Przykładowo: sprzedawcę parasoli można pozwać o to, że padał deszcz. Jednakże szanse powodzenia takiego pozwu (mimo istnienia ewidentnego związku pomiędzy parasolem a deszczem), są zerowe (nawet gdyby sąd pierwszej instancji pomylił się i wydał absurdalny wyrok, to sąd drugiej instancji taki błąd raczej by naprawił).

Tak samo jest z bankami - to są zwykłe firmy i mogą pozywać każdego o cokolwiek. Już kilka lat temu banki próbowały pozywać "frankowiczów", którzy wcześniej unieważnili kredyty. W ten sposób banki chciały odstraszyć kolejnych kredytobiorców, ażeby inni nie realizowali sądowego unieważniania umów.

Zatem odpowiedź na to pytanie brzmi: tak, bank może pozwać (o wszystko i o nic), nawet jeśli pozew jest irracjonalny. Kluczem do zrozumienia punktu widzenia banków jest stara zasada sektora finansowego: prywatyzujmy zyski (zgarniajmy dla siebie), a straty uspołeczniajmy (przerzucajmy na podatników). O tej zasadzie będzie poniżej.

Nasza Kancelaria jako pierwsza w Polsce obroniła kredytobiorcę przed takim żądaniem banku (głośny wyrok w sprawie naszego Klienta, wydany przez Sąd Okręgowy w Białymstoku w dniu 11 czerwca 2019 r., sygnatura akt I C 1053/18).

Żądania banków nie mają podstaw prawnych. Potwierdzają to sądy, potwierdza to Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów (str. 11), potwierdza to Rzecznik Finansowy (str. 61), potwierdza to Rzecznik Praw Obywatelskich (str. 46), a nawet potwierdza to Prokurator Generalny.

Zresztą nawet największy bank w Polsce potwierdza, że gdyby bankowi należało jakieś wynagrodzenie od klienta za korzystanie z kapitału, to takie samo wynagrodzenie przysługiwałoby klientowi od banku (wszak klient co miesiąc wpłacał bankowi raty, a bank z tych wpłat korzystał udzielając pożyczek innym osobom). Zatem wysuwanie takich roszczeń przez bank jest nie tylko pozbawione podstawy prawnej, ale również jest ekonomicznie nieopłacalne.

Motywacja banków do kierowania działań prawnych przeciwko swoim klientom jest oparta zasadniczo o dwa filary:

1) Banki zdają się być przerażone widmem scenariusza, w którym "frankowicz" wygrywa swój proces i uzyskuje od banku wszystko, co do banku zostało wpłacone, a jednocześnie bank nie może odzyskać od klienta wypłaconego kredytu z powodu przedawnienia roszczeń banku. Wtedy klient zatrzymuje cały kredyt, a jeszcze uzyskuje od banku to, co bankowi zapłacił. Widmo to skłania do szybkiego składania przez banki zawezwań do próby ugodowej lub pozwów - jedno i drugie ma za zadanie wydłużyć bankom okres przedawnienia ich roszczeń (aczkolwiek szanse takiego wydłużenia są dyskusyjne). Zawezwania pochodzące z banków są kilkunastokrotnie tańsze od pozwów, ale ich skuteczność prawna jest mocno wątpliwa, dlatego aby ratować trudną sytuację większość banków woli składać droższe pozwy (których szanse powodzenia również są małe, ale większe niż zawezwanie).

2) Banki pozywają niektórych klientów, aby postraszyć resztę (tj. osoby, które jeszcze nie złożyły pozwów przeciwko bankom). Kreowanie w mediach obaw ma zniechęcić kredytobiorców, którzy zastanawiają się nad uruchomieniem procesu. Czytając informacje medialne należy zwrócić uwagę na jeden szczegół - banki nie składają masowych pozwów, tylko masowo rozsyłają do klientów hurtową korespondencję (w której zresztą banki ciut nieroztropnie przyznają, iż umowa kredytu jest nieważna). Czym innym jest korespondencja, a czym innym pozew do sądu.

Zakładamy, że banki nie będą pozywać wszystkich kredytobiorców o "korzystanie z kapitału", bo pozew kosztuje znaczną sumę, a takie żądanie nie ma podstaw prawnych i ostatecznie będzie powodować konieczność zapłaty przez banki kosztów procesu. Już w pierwszej w Polsce sprawie tego typu (sygnatura I C 1053/18) nasz Klient został obroniony. Nie słyszeliśmy też, aby jakiemukolwiek bankowi udało się wygrać taką sprawę (a próbują od 2018 roku). Zatem ryzyko pozywania wszystkich "frankowiczów" jest dla banków zbyt duże.

Aby osiągnąć rezultat w ramach drugiego filaru (strach wśród klientów) banki potrzebują uzyskać chociaż kilku wyroków (nawet nieprawomocnych, nawet błędnych, obojętne jakich), w których sąd zająknie się, że bankowi przysługuje jakieś prawo do wynagrodzenia. Takie wyroki będą bankom niezbędne do propagowania w mediach narracji strachu. Przy szansie 1 na 1.000 i przy przykładowej liczbie 4.000 złożonych pozwów, banki mogą uzyskać 4 takie wyroki - to w zupełności wystarczy, bo żaden sponsorowany przez bank dziennikarz nie będzie przecież rozpisywał się, że bank przegrał pozostałe 3.996 spraw [o takich dziennikarzach pisał np. S. Latkowski].

Nasza kancelaria obejmuje swoich Klientów parasolem ochronnym. Nie pozwolimy sobie na to, aby nasz Klient został pozwany i nie był chroniony. Wynika to z kilku względów: nie jesteśmy spółką z o.o.; nie jesteśmy pośrednikiem; jesteśmy wyspecjalizowani wyłącznie w sprawach "frankowych"; trzymamy się misji wyznaczonej przez mecenasa Mazura w 2014 r. (o której wzmianka znajduje się na podstronie ZESPÓŁ).

Jeżeli jakiś nasz Klient zostanie pozwany, zawsze będziemy gotowi podjąć się obrony.

Co istotne, nie wprowadzamy wyłączności na nasze usługi, a każdy nasz Klient, któremu składamy pozew, ma pozostawione pełne prawo wyboru dowolnego prawnika w innych sprawach. Jeśli więc w przyszłości okazałoby się, że Klient zostanie pozwany przez bank oddzielnym pozwem, to obronę przed takim roszczeniem banku Klient będzie mógł zlecić nam lub nawet innej wybranej przez siebie kancelarii (np. w przyszłości tańszej lub lepszej albo np. sprofilowanej wyłącznie na usługę obrony w danym sądzie).

Jakie korzyści daje prawomocne „odfrankowienie” kredytu?

W przypadku „odfrankowienia” kredytu dochodzi do obniżenia salda kredytu (czyli zadłużenia wobec banku), co dalej przekłada się na mniejszą ratę miesięczną kredytu. 
Obowiązkiem banku jest rozliczenie z konsumentem łącznej kwoty środków (czyli nadpłaty), którą bank pobrał od konsumenta nie mając ku temu oparcia w umowie. Nadpłata ta powstała, ponieważ bank pobierał zawyżone raty, gdyż stosował wobec konsumenta przeliczenia do CHF, które zostały uznane przez sąd za nieuczciwe. 

Dlaczego wzrost kursu CHF bywa dla wyroku korzystny?

W przypadku unieważnienia umowy bank winien zwrócić kredytobiorcy wszystkie pobrane środki, w takiej walucie, w jakiej je pobrał. Część kredytobiorców uiszczała bankowi wpłaty bezpośrednio we franku szwajcarskim (u większości osób zdarzało się to po roku 2011). Raty pobrane w złotówkach bank powinien zwrócić w złotówkach, a raty pobrane we frankach szwajcarskich bank winien zwrócić we frankach.

I tak też się dzieje - po przegranych procesach banki dokonują zwrotu złotych polskich na konto złotówkowe, a zwrotu CHF dokonują za pomocą przelewu wykonanego w walucie CHF.

Na to nakłada się wieloletni wzrost kursu CHF. Jeżeli zatem ktoś w roku 2012-2014 wpłacił bankowi kwotę np. 30.000 CHF (wartą wówczas 110.000 PLN), to odzyskując po wyroku tą samą kwotę 30.000 CHF otrzyma środki warte dużo więcej (jeśli w roku 2024 kurs CHF/PLN będzie wynosić 5.00, to zwrot będzie warty 150.000 PLN, a jeśli kurs CHF/PLN będzie wynosić 6.00, to zwrot będzie warty 180.000 PLN).

Do tej pory wzrost kursu CHF działał na niekorzyść kredytobiorcy. Można powiedzieć, że proces sądowy zakończony pomyślnym wyrokiem odwraca reguły o 180 stopni - w takim wypadku wzrost kursu CHF może stać się korzystny wyłącznie dla kredytobiorcy, a niekorzystny dla banku.

To zjawisko nie dotyczy kredytów, które były spłacane przelewami wyłącznie w walucie polskiej (w takim wypadku zwrot następuje również w walucie polskiej). Ponadto zjawisko to jest mniej spektakularne w przypadku kredytów, które ostatecznie zostaną przez sąd "odfrankowione" (a nie unieważnione), bo w takim modelu bank zwraca tylko część rat (nadwyżki), a nie całe raty.